Ten wpis jest częścią większej hiszpańskej przygody - kliknij TU po więcej.
Na pierwszą noc wybraliśmy miejsce położone na naszej trasie do Caminito del Rey.
https://www.booking.com/hotel/es/el-rancho-grande.es.html
https://maps.app.goo.gl/9bRb4ZBgULJTEQNZ6
Pomimo później pory, przywitał nas właściciel.
Nie minęło nawet 10 minut od kiedy przyjechaliśmy, a przez otwarte okno do domu wszedł jego prawdziwy właściciel...
Chyba nigdy nie widziałem tak przyjaznego kota. Przymilał się do wszystkich, wskakiwał na kolana. Świetnie grał swoją kocią grę starając się udowodnić nam, że umiera, bo od 20 minut nic nie jadł... Nie wiedział jednak, że w dniu Andaluzji, nie tak łatwo zdobyć jedzenie, zwłaszcza nam! Biednym turystom!
Wszyscy byliśmy zmęczeni po ciężkim tygodniu, po długiej podróży, wypiliśmy więc symboliczną lampkę wina i poszliśmy spać.
Rano obudził nas taki widok
Szybko się zebraliśmy, spakowaliśmy i w droge
Na śniadanie zatrzymaliśmy się, jak to my - w barze dla lokalsów o jakże miłej nazwie
To jedno z tych miejsc, gdzie nikt nie mówi w języku innym niż Hiszpański. Daliśmy jednak rade!
I tak w miłej atmosferze czas nam upływał, gdy nagle ktoś sprawdził która była godzina. Z restauracji wybiegliśmy i pojechaliśmy w dalszą drogę. Droga była naprawdę kręta, za to z jakimi widokami...
Dalszy ciąg naszej wyprawy opisany jest TU
film powyzej czyli 30 połącz z 36, 37,